Tyle lat minęło, a niektóre wspomnienia wciąż bolą. Niełatwo mówi
się o byle jakim życiu, o przemocy w rodzinie. Najgorszą formą
cierpienia jest ból psychiczny. Znam ten ból. Trwał we mnie i
niezauważalnie, bezszelestnie mnie wyniszczał. Pamiętam słowa
przysięgi małżeńskiej: „i ślubuję ci miłość, wierność” itd. Co do
tej miłości i wierności długo
by opowiadać. Przykre, że śmierć bywa wybawieniem. Doświadczyłam i
tego. Wraz z nią umarły przekleństwa, złorzeczenia, ból fizyczny.
Ten psychiczny pozostał. Co jakiś czas odświeżał bolesne
wspomnienia, rozdrapywał rany...
Przebaczenie, jak wiara, jest łaską.
Po wielu wielu latach udało mi się. Za namową dobrego człowieka,
podjęłam trud modlitwy za duszę tego człowieka, który tak mnie
ranił. Przez 30 dni (jak gregorianka), dzień po dniu, byłam na
Eucharystii. Przyjmowałam Komunie świętą za spokój i zbawienie jego
duszy. Takie było moje wielkopostne postanowienie. Dałam radę,
chociaż czasem buntowałam się. Ach te złe wspomnienia...
Dzisiaj mam radość w sercu. Przebaczyłam w całym tego słowa
znaczeniu. Zmartwychwstało we mnie nowe życie! Alleluja!
cl